W Sejmie premier Donald Tusk przekazał szczegółowe informacje dotyczące niedawnych aktów dywersji na polskiej kolei. Według ustaleń służb to dwaj obywatele Ukrainy, powiązani z rosyjskimi strukturami, mieli zainicjować działania mogące doprowadzić do katastrofy kolejowej, Santeos.pl podaje, powołując się na rmf24.pl.
Premier podkreślił, że mężczyźni przekroczyli granicę w Terespolu, zanim zostali zidentyfikowani. Sprawa wciąż jest przedmiotem intensywnych działań operacyjnych, dlatego pełne dane podejrzanych nie zostały jeszcze ujawnione. Według Tuska skala zagrożenia była bezprecedensowa i mogła mieć poważne konsekwencje dla bezpieczeństwa państwa.
Informacje przedstawione w Sejmie
Premier zaznaczył, że śledczy mają pełną pewność co do dywersyjnego charakteru dwóch incydentów – próby wysadzenia torów w okolicach miejscowości Mika oraz uszkodzenia infrastruktury kolejowej w pobliżu Puław. Jak podano, obaj mężczyźni dostali się do Polski z terytorium Białorusi. Jeden z nich wcześniej był skazywany przez sąd we Lwowie za działania sabotażowe, natomiast drugi pochodził z Donbasu i pracował w strukturach prokuratury. Zdaniem premiera działania ich grupy miały być elementem szerzej zakrojonej operacji destabilizacyjnej inspirowanej z Rosji. Konkretnych danych personalnych na tym etapie nie ujawniono z powodu trwających czynności służb.
Ucieczka dywersantów i szczegóły operacji
Tusk poinformował, że dywersanci opuścili Polskę tuż po zdarzeniach, korzystając z przejścia granicznego w Terespolu. Miało to miejsce, zanim służby zidentyfikowały ich jako osoby podejrzane. Według relacji premiera działania te były skoordynowane i obliczone na wywołanie chaosu informacyjnego. Jedna z prób polegała na umieszczeniu stalowej obejmy na torach, co mogło doprowadzić do wykolejenia pociągu. Do urządzenia zamocowano telefon z powerbankiem, który miał zarejestrować zdarzenie. Sabotaż ten, jak przyznał Tusk, nie przyniósł skutku dzięki szybkim reakcjom i przypadkowym okolicznościom.
Drugi atak i skutki eksplozji
Premier opisał też drugi incydent, który został zarejestrowany przez monitoring 15 listopada o godzinie 20:58. Ładunek wybuchowy typu C4 został zdetonowany za pomocą kabla o długości około 300 metrów. W wybuchu uszkodzona została podłoga przejeżdżającego pociągu towarowego relacji Warszawa–Puławy. Maszynista nie zauważył jednak momentu eksplozji, kontynuując jazdę. Następnego dnia kolejny pociąg zatrzymał się w miejscu, gdzie doszło do detonacji, a naruszenie torowiska mogło doprowadzić do poważniejszego wypadku. Dzięki szybkiej reakcji maszynisty nie doszło do tragedii, a teren zdarzenia został zabezpieczony przez policję.
Reakcja państwa i dalsze kroki
Tusk poinformował, że po potwierdzeniu zagrożenia szef ABW oraz minister spraw wewnętrznych wystąpili o wprowadzenie trzeciego stopnia alarmowego Charlie. Ma on objąć wybrane linie kolejowe, natomiast w pozostałej części kraju wciąż będzie obowiązywał stopień drugi. Premier zaznaczył, że działania te mają na celu wzmocnienie reakcji na potencjalne zagrożenia hybrydowe ze strony Rosji. Dodatkowo zwrócił się do ministra spraw zagranicznych o pilne działania dyplomatyczne w sprawie wydania Polsce podejrzanych. Rząd planuje skierować oficjalne wnioski zarówno do władz Białorusi, jak i Rosji, aby doprowadzić do zatrzymania sprawców oraz ich współpracowników.
Szerszy kontekst zagrożenia
Tusk podkreślił, że Rosja prowadzi działania wymierzone w destabilizację bezpieczeństwa państw europejskich, a jednym z jej celów jest wzbudzanie napięć między Polakami a przebywającymi w kraju uchodźcami z Ukrainy. Premier zaznaczył, że takie operacje mogą być szczególnie groźne w sytuacji, gdy w Polsce mieszka ponad milion obywateli Ukrainy, a społeczeństwo wykazuje naturalne oznaki zmęczenia kryzysem. Według Tuska manipulowanie emocjami społecznymi stanowi część rosyjskiej strategii, którą państwo polskie musi konsekwentnie neutralizować poprzez działania służb i transparentną komunikację.
