Toyota wraz z markami partnerskimi – Lexusem i Subaru – ogłosiła szeroko zakrojoną akcję serwisową obejmującą ponad milion samochodów. Jak poinformowała amerykańska agencja bezpieczeństwa ruchu drogowego NHTSA, wykryto wadę w systemach kamer cofania, które w pewnych sytuacjach mogą przestać działać, Santeos.pl podaje, powołując się na bankier.pl.
Problem dotyczy głównie samochodów z roczników 2022–2026 sprzedawanych na rynku amerykańskim. Choć wśród wymienionych modeli znajduje się popularna w Polsce Toyota RAV4, właściciele europejskich wersji pojazdu nie mają powodu do niepokoju. Cała kampania prowadzona jest wyłącznie w Stanach Zjednoczonych, gdzie skala produkcji i sprzedaży jest największa.
Usterka dotyczy kamer cofania – co wykryła NHTSA?
Amerykańska Narodowa Administracja Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego poinformowała, że problem związany jest z błędami oprogramowania obsługującego kamery cofania. W niektórych przypadkach może dojść do chwilowego zakłócenia obrazu, a nawet całkowitego wyłączenia widoku na ekranie centralnym. Usterka ta zwiększa ryzyko kolizji podczas manewrowania, zwłaszcza na parkingach i w ciasnych przestrzeniach miejskich. Według ustaleń NHTSA wada dotyczy przede wszystkim nowych pojazdów, co oznacza, że problem pojawił się już na etapie produkcji. Toyota i jej partnerzy podjęli decyzję o prewencyjnym wezwaniu wszystkich potencjalnie zagrożonych samochodów do serwisów.
Modele objęte akcją naprawczą
Kampania serwisowa obejmuje szeroką gamę modeli Toyoty i Lexusa, w tym: Toyota RAV4, Prius, Highlander, Camry oraz elektryczny model bZ4X. Wśród samochodów marki Lexus znalazły się popularne SUV-y RX, NX, GX, LX, a także większe modele LS i TX. Osobną akcję przeprowadza Subaru, które boryka się z podobnym problemem w modelu Solterra, wyposażonym w system Panoramic View Monitor. We wszystkich przypadkach chodzi o identyczny błąd w oprogramowaniu, który może prowadzić do nieprawidłowego przesyłania obrazu z kamer cofania. Producent zapowiedział, że naprawy będą wykonywane bezpłatnie i ograniczą się do aktualizacji systemu.
Naprawa obejmie milion samochodów – jak przebiegnie proces?
Według informacji przekazanych przez Reutersa, do serwisu ma trafić łącznie ponad 1,02 mln pojazdów. Toyota zapewniła, że aktualizacja oprogramowania zostanie przeprowadzona w autoryzowanych punktach serwisowych w USA. Czas trwania naprawy nie powinien przekroczyć kilkudziesięciu minut, a właściciele zostaną powiadomieni listownie lub przez system elektroniczny pojazdu. Akcja ma charakter prewencyjny – dotychczas nie odnotowano żadnych poważnych wypadków związanych z usterką. Mimo to producent podkreśla, że bezpieczeństwo użytkowników jest priorytetem, dlatego wszystkie podejrzane egzemplarze zostaną objęte kontrolą.
Polska bez zagrożenia, ale importowane auta mogą być objęte akcją
Choć akcja dotyczy wyłącznie samochodów sprzedawanych w Ameryce Północnej, temat budzi zainteresowanie również w Polsce. Wynika to z rosnącej liczby używanych aut importowanych zza oceanu. Według danych Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar, w ciągu pierwszych dziesięciu miesięcy 2025 roku Polacy sprowadzili ze Stanów Zjednoczonych ponad 64 tysiące samochodów osobowych. To wzrost o 12,1% w porównaniu z tym samym okresem roku 2024. Oznacza to, że część pojazdów objętych amerykańską kampanią naprawczą może trafić również na polski rynek wtórny. Kierowcy, którzy kupili samochody sprowadzone z USA, powinni więc sprawdzić numer VIN i upewnić się, czy ich auto nie podlega aktualizacji oprogramowania.
Skala problemu i reakcja rynku
Eksperci motoryzacyjni podkreślają, że liczba ponad miliona samochodów objętych akcją nie powinna budzić paniki. Współczesne pojazdy są coraz bardziej zaawansowane technologicznie, a błędy w oprogramowaniu nie zawsze wynikają z wad mechanicznych. Toyota oraz Lexus od lat utrzymują wysokie standardy bezpieczeństwa i reagują na wszelkie nieprawidłowości z dużą szybkością. Przykład tej kampanii serwisowej pokazuje, że producenci coraz częściej stawiają na prewencję, by uniknąć potencjalnych zagrożeń w przyszłości. Dla klientów oznacza to większą pewność, że nawet w przypadku usterki problem zostanie rozwiązany bez dodatkowych kosztów i w możliwie najkrótszym czasie.
Import z USA rośnie – co to oznacza dla polskiego rynku
W ostatnich dwóch latach import samochodów z USA do Polski wzrósł o ponad 70%, co czyni ten kierunek jednym z najszybciej rozwijających się w branży motoryzacyjnej. Obecnie auta z Ameryki wyprzedziły w statystykach pojazdy sprowadzane z Belgii, ustępując jedynie importowi z Francji i Niemiec. Analitycy wskazują, że na wzrost popularności wpływa lepszy stan techniczny samochodów z USA oraz korzystne ceny po przeliczeniu na złotówki. Jednak równocześnie rośnie ryzyko, że część tych pojazdów może wymagać dodatkowych działań serwisowych. Z tego powodu eksperci zalecają sprawdzanie historii serwisowej każdego auta i korzystanie z raportów producentów przy zakupach z drugiej ręki.
