W Polsce ponad połowa domów jednorodzinnych wciąż korzysta z różnych form ogrzewania opartych na paliwach stałych, takich jak węgiel, drewno czy pellet. Najnowsze dane Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków pokazują, że mimo stopniowych zmian w systemach grzewczych, tradycyjne źródła ciepła nadal dominują w polskich gospodarstwach, Santeos.pl podaje.
Wkrótce jednak koszty użytkowania takich instalacji mogą znacząco wzrosnąć. Od 2028 roku w całej Unii Europejskiej zacznie obowiązywać system ETS2, rozszerzający opłaty za emisję CO₂ na sektor budownictwa. Oznacza to, że ogrzewanie oparte na paliwach kopalnych stanie się zauważalnie droższe dla milionów Polaków.
Z czego ogrzewane są polskie domy
Analiza danych CEEB pokazuje, że aż 55 procent domów jednorodzinnych wykorzystuje ogrzewanie oparte na paliwach stałych. Są to zarówno tradycyjne kotły węglowe, jak i kominki, kozy czy piecokuchnie, które często funkcjonują w połączeniu z innymi urządzeniami. Choć liczba tzw. kopciuchów spadła poniżej 1,3 miliona, nadal stanowią one istotną część polskiego rynku grzewczego. Dla porównania, źródła gazowe odpowiadają za 21,5 procent systemów w domach jednorodzinnych, co pokazuje, że wciąż dominują urządzenia o wysokiej emisji. Pompy ciepła, mimo rosnącej popularności, są instalowane jedynie w 228 tysiącach domów. Oznacza to, że systemy niskoemisyjne pozostają w wyraźnej mniejszości.
Struktura źródeł ciepła w skali kraju
Jeśli spojrzeć na wszystkie systemy grzewcze w Polsce, niezależnie od rodzaju budynku, dominacja paliw stałych nadal jest wyraźna. Na 17,5 miliona źródeł ciepła aż 5 milionów zasilanych jest gazem, co odpowiada 28 procentom ogólnego udziału. Źródła węglowe, drewniane i pelletowe stanowią 24 procent. Ogrzewanie elektryczne odpowiada za 15 procent instalacji, a kominki i kozy za 9 procent. Jedynie 6 procent to ogrzewanie z miejskiej sieci ciepłowniczej, które w wielu regionach kraju nie jest dostępne. Najrzadziej wykorzystywane są kotły olejowe, pompy ciepła oraz kolektory słoneczne, które nie przekraczają łącznie kilku procent udziału. Dane te jasno pokazują, że systemy wysokiej emisji stanowią kluczowy element polskiego sektora grzewczego.
ETS2 zmieni ceny paliw i ogrzewania
System ETS2, który zacznie obowiązywać od 2028 roku, ma objąć sektor budownictwa i transportu. Oznacza to, że za ogrzewanie z wykorzystaniem węgla, gazu czy oleju opałowego trzeba będzie zapłacić dodatkowo za emisję CO₂. Eksperci wskazują, że już przy obecnej cenie uprawnień do emisji na poziomie 80 euro, koszty paliw wzrosłyby znacząco. Litr benzyny byłby droższy o około 79 groszy, a litr diesla nawet o ponad 90 groszy. Dodatkowe obciążenia dotkną również gaz płynny LPG, który mógłby wzrosnąć o 57 groszy. Dla wielu gospodarstw domowych oznacza to wyraźny wzrost kosztów codziennego życia.
Węgiel może podrożeć nawet o 1000 zł za tonę
Największym wyzwaniem będzie jednak wzrost cen węgla, który w Polsce nadal stanowi jedno z głównych paliw grzewczych. Według Instytutu Ochrony Środowiska, przy cenie uprawnień do emisji wynoszącej 45 euro, tona węgla mogłaby kosztować nawet o 460 zł więcej niż obecnie. Jeśli jednak cena ta wzrosłaby do 100 euro, dodatkowe koszty mogłyby się podwoić, osiągając poziom około 1000 zł za tonę. Podwyżki objęłyby też gaz ziemny, który w takim scenariuszu mógłby zdrożeć o 0,90 zł za metr sześcienny. W przypadku benzyny i diesla wzrost cen wynosiłby blisko 1 zł na litrze. Wszystko to sprawia, że ETS2 będzie jednym z najbardziej odczuwalnych czynników podnoszących koszty życia w Polsce.
Kto najbardziej odczuje zmiany
Najbardziej narażone na skutki ETS2 będą gospodarstwa domowe korzystające z tanich paliw stałych, zwłaszcza w regionach, gdzie ogrzewanie sieciowe lub pompy ciepła nie są powszechnie dostępne. Polacy mieszkający w domach jednorodzinnych, szczególnie w starszych budynkach o niższej efektywności energetycznej, mogą spodziewać się znacznego wzrostu rachunków. Wprowadzenie ETS2 ma jednak zachęcać do modernizacji źródeł ciepła oraz ograniczenia emisji. Eksperci podkreślają, że bez wsparcia finansowego i szerokich programów dopłat wielu gospodarstw zwyczajnie nie będzie stać na zmianę systemu grzewczego. Zmiany te pokazują, jak duże wyzwania stoją przed polską energetyką i budownictwem w najbliższych latach.
