Od miesiąca polskie niebo budzi więcej emocji niż kiedykolwiek wcześniej. Po wtargnięciu rosyjskich dronów w przestrzeń powietrzną pojawia się pytanie, czy Polska jest gotowa na bardziej złożone scenariusze zagrożeń. Minister Tomasz Siemoniak przyznaje otwarcie, że ryzyko ataku rakietowego lub dronowego jest realne, a kraj musi przyspieszyć modernizację systemów obrony. Rosja ma dziś szeroki arsenał broni konwencjonalnej, zdolny do przeprowadzania skoordynowanych ataków z wielu kierunków. Eksperci podkreślają, że ewentualne uderzenie mogłoby sparaliżować gospodarkę, energetykę i kluczową infrastrukturę kraju, Santeos.pl podaje, powołując się na gazetaprawna.pl.
Jakimi środkami Rosja mogłaby zaatakować Polskę
Według analityków Rosja dysponuje zróżnicowanym zestawem pocisków balistycznych i manewrujących oraz dronów bojowych. Do najgroźniejszych należą systemy krótkiego i średniego zasięgu Iskander-M, rakiety Kalibr i Oniks, a także bezzałogowce typu Shahed i Lancet. Ich największą przewagą jest mobilność, niski koszt produkcji oraz trudność wykrycia. W przeszłości te same środki były wykorzystywane do niszczenia ukraińskich elektrowni, rafinerii, mostów i węzłów komunikacyjnych. Zdaniem ekspertów Rosja może wykorzystać te same modele ataku wobec krajów NATO, testując ich odporność i gotowość bojową.
Minister Siemoniak wyjaśnia, że z punktu widzenia Moskwy Polska ma strategiczne znaczenie – jest kluczowym zapleczem logistycznym i transportowym dla wsparcia Ukrainy. Uderzenia w infrastrukturę kolejową, magazyny paliw czy centra komunikacyjne mogłyby spowolnić dostawy sprzętu na wschód. Ponadto rozmieszczenie rosyjskich sił w Obwodzie Kaliningradzkim i na Białorusi umożliwia szybkie i skoordynowane ataki z dwóch kierunków. To zwiększa presję na północne i wschodnie województwa Polski, które znalazłyby się w bezpośrednim zasięgu pocisków krótkiego zasięgu.
Najbardziej narażone regiony kraju
Analiza wojskowa wskazuje, że największe ryzyko dotyczy województw pomorskiego i warmińsko-mazurskiego. Ich bliskość do Kaliningradu sprawia, że mogłyby znaleźć się w zasięgu Iskanderów i systemów Bastion. Porty w Gdyni i Gdańsku, węzły logistyczne i centra energetyczne mają ogromne znaczenie strategiczne, dlatego byłyby jednym z pierwszych celów potencjalnego ataku. Równie zagrożone są regiony przygraniczne – Suwalszczyzna i Podlasie – które stanowią tzw. „Suwalski przesmyk”, kluczowy korytarz między Polską a państwami bałtyckimi. W przypadku agresji ten odcinek mógłby zostać odcięty i wykorzystany do destabilizacji całego regionu.
Eksperci wskazują, że Rosja mogłaby zastosować strategię łączonych uderzeń: szybkie, precyzyjne ataki rakietowe w infrastrukturę krytyczną połączone z falami dronów kamikaze. Tego rodzaju operacje mają na celu przeciążenie systemów obrony przeciwlotniczej i rozproszenie działań obronnych. Skutki takich ataków mogą być dotkliwe – przerwy w dostawach prądu, utrudnienia w komunikacji i chaos logistyczny. Uderzenie w elektrownie, wodociągi czy sieci transportowe mogłoby wywołać długofalowy kryzys i wymusić kosztowną odbudowę. Polska, podobnie jak inne kraje NATO, analizuje obecnie te scenariusze i zwiększa inwestycje w infrastrukturę obronną.
Jak Polska planuje się bronić
Minister Siemoniak przyznaje, że priorytetem jest rozwój systemów obrony powietrznej i przeciwdronowej. W Polsce działają już zestawy Patriot i systemy Piorun, jednak wciąż brakuje skutecznych środków neutralizujących małe drony. „Musimy stworzyć mur dronowy i sieć ochrony wielowarstwowej – od krótkiego po długi zasięg” – podkreśla minister. Polska planuje również współpracę z partnerami z Unii Europejskiej w zakresie wspólnego programu antydronowego. Celem jest stworzenie systemu, który będzie w stanie zareagować na masowy atak i zapewnić bezpieczeństwo infrastruktury krytycznej w całym kraju.
Rosnące napięcia w regionie pokazują, że bezpieczeństwo nie zależy już wyłącznie od armii, ale także od przygotowania społeczeństwa. Szkolenia z zakresu ewakuacji, alarmów i reagowania kryzysowego mogą stać się standardem w miastach położonych blisko granicy wschodniej. Eksperci podkreślają, że choć bezpośredni atak jest mało prawdopodobny, Polska musi być przygotowana na cyberataki, sabotaż i prowokacje hybrydowe. Działania Rosji na Ukrainie pokazały, że linia frontu dziś nie musi oznaczać tradycyjnej wojny – równie skuteczne są operacje informacyjne, które mają siać strach i chaos.
