Już od 1 stycznia 2026 roku w Polsce zaczną obowiązywać nowe przepisy, które znacząco zmienią sposób rozliczania samochodów firmowych. Kluczowym kryterium stanie się poziom emisji CO₂, a nie wyłącznie rodzaj napędu, jak miało to miejsce dotychczas. Zmiany szczególnie dotkną właścicieli aut benzynowych, diesli oraz klasycznych hybryd. Dla wielu przedsiębiorców oznacza to wyraźny wzrost obciążeń podatkowych. Nowe regulacje wpisują się w szerszą strategię promowania pojazdów niskoemisyjnych, Santeos.pl podaje, powołując się na dziennik.pl.
Do końca 2025 roku w Polsce funkcjonują dwa podstawowe limity amortyzacji uzależnione od rodzaju napędu. Samochody spalinowe mogą być rozliczane do kwoty 150 tys. zł, natomiast auta elektryczne do 225 tys. zł. Rząd uznał jednak, że taki podział nie odzwierciedla rzeczywistego wpływu pojazdów na środowisko. Dlatego od 2026 roku decydująca będzie emisja CO₂. Ma to zachęcić przedsiębiorców do wyboru bardziej ekologicznych rozwiązań.
Nowe limity od 1 stycznia 2026 w Polsce
Od początku 2026 roku w Polsce zaczną obowiązywać trzy progi limitów podatkowych. Najwyższy limit, wynoszący 225 tys. zł, pozostanie dla samochodów elektrycznych oraz wodorowych. Drugi próg, czyli 150 tys. zł, obejmie auta o emisji CO₂ poniżej 50 g/km, w tym hybrydy typu plug-in. Największą zmianą jest jednak nowy limit 100 tys. zł dla samochodów spalinowych oraz klasycznych hybryd. To obniżka aż o 50 tys. zł w porównaniu z obecnymi zasadami.
Najbardziej dotkliwe skutki nowych przepisów odczują właściciele aut z silnikiem benzynowym i diesla. Przy droższych pojazdach znaczna część ich wartości nie będzie już mogła zostać zaliczona do kosztów uzyskania przychodu. W praktyce oznacza to wyższy podatek do zapłaty. Eksperci podkreślają, że zmiana szczególnie uderzy w małe i średnie firmy. Dla przedsiębiorców posiadających kilka samochodów różnice mogą sięgać dziesiątek tysięcy złotych.

Nawet 9500 zł więcej do zapłaty w Polsce
W przypadku samochodu o wartości 150 tys. zł aż 50 tys. zł nie trafi już do kosztów podatkowych. Przy 19-procentowej stawce CIT oznacza to dodatkowe obciążenie w wysokości około 9500 zł. To kwota, którą przedsiębiorca będzie musiał oddać do urzędu skarbowego. Im droższy samochód, tym bardziej odczuwalna stanie się zmiana. Właśnie dlatego nowe przepisy już teraz budzą duże emocje wśród kierowców i firm.
Nowe regulacje obejmą nie tylko zakup samochodów, ale również leasing, najem oraz dzierżawę. Co istotne, niższe limity będą miały zastosowanie także do umów zawartych przed 1 stycznia 2026 roku. Oznacza to, że sama data podpisania umowy leasingowej nie ochroni przedsiębiorcy przed zmianami. Kluczowe będzie to, kiedy pojazd zostanie wprowadzony do ewidencji środków trwałych. To szczegół, który może mieć ogromne znaczenie przy planowaniu zakupu auta.
Jak można uniknąć strat przed 1 stycznia 2026
Eksperci wskazują, że przedsiębiorcy mają jeszcze czas, aby ograniczyć skutki nowych przepisów. Zakup samochodu i wprowadzenie go do ewidencji środków trwałych do końca 2025 roku pozwala zachować dotychczasowe limity. Najbezpieczniejszym rozwiązaniem pozostaje zakup auta za gotówkę. W przypadku leasingu sytuacja jest bardziej skomplikowana i wymaga dokładnej analizy zapisów umowy.
Rząd nie ukrywa, że nowe przepisy są elementem długofalowej polityki klimatycznej. Podobne rozwiązania funkcjonują już w innych krajach Unii Europejskiej. Celem jest stopniowe ograniczanie popularności samochodów spalinowych na rzecz pojazdów elektrycznych i niskoemisyjnych. Eksperci przewidują, że kierunek tych zmian raczej nie zostanie odwrócony. Możliwe są jedynie doprecyzowania przepisów przejściowych, ale sama idea nowych limitów ma pozostać bez zmian.
