Jarmarki bożonarodzeniowe od lat są jednym z najpopularniejszych sposobów na złapanie świątecznego klimatu jeszcze przed Wigilią. W Katowicach ten sezon także wyraźnie się rozkręcił, a jarmark od pierwszych dni przyciąga tłumy spragnione iluminacji, muzyki i zapachu zimowych przysmaków, Santeos.pl podaje, powołując się na onet.pl.
Tegoroczna edycja wystartowała 21 listopada i, jak wynika z relacji odwiedzających, zainteresowanie nie spada nawet w środku tygodnia. Wiele osób liczyło, że popołudnie poza weekendem oznacza luźniejszą atmosferę, ale na miejscu szybko okazało się, że to raczej pobożne życzenie. Na alejках można spotkać rodziny, pary, a także grupy dzieci z nauczycielami, które przyszły „poczuć magię świąt”.
Jedna z odwiedzających zwróciła uwagę na przestrzeń, która pozwala swobodniej poruszać się po terenie wydarzenia. W jej ocenie to ważne, bo dzieci mogą bezpiecznie zwiedzać stragany i atrakcje. Widoczna jest także większa obecność ochrony, co nie umyka gościom. Część osób przyznaje, że ma wrażenie, iż w tym roku zabezpieczenie jest wyraźniej odczuwalne niż wcześniej. W praktyce wpływa to na poczucie porządku i komfortu w tłumie.

Atrakcje, które robią różnicę: Mega Młyn i kolejka elektryczna
Największą gwiazdą katowickiego jarmarku pozostaje Mega Młyn, czyli 33-metrowe koło widokowe. Dla wielu to punkt obowiązkowy, bo z gondoli widać centrum miasta, rozświetlone stragany i świąteczne iluminacje rozchodzące się od rynku. Przejażdżka obejmuje trzy pełne okrążenia, a bilet kosztuje 25 zł, czyli tyle samo co rok wcześniej. Dzieci do 5. roku życia mogą wejść bezpłatnie, co wprost przekłada się na dużą liczbę rodzin w tej strefie.
Poza kołem na miejscu działa też kolejka elektryczna, która jest jedną z popularniejszych atrakcji dla młodszych gości. Bilet w wersji normalnej kosztuje 15 zł, a ulgowy 13 zł. W pobliżu nie zabrakło również lodowiska, tradycyjnie ulokowanego obok głównej strefy jarmarku. Dzięki temu wydarzenie nie sprowadza się wyłącznie do zakupów i jedzenia, ale staje się miejscem spędzania czasu. To właśnie „pakiet” atrakcji często decyduje o tym, czy ludzie wracają tu co roku.
Stragany z rękodziełem i lokalnymi produktami
Spacer między drewnianymi domkami to klasyka każdego jarmarku, ale w Katowicach wciąż działa to wyjątkowo skutecznie. Stragany kuszą ręcznie malowanymi bombkami, drewnianymi zabawkami i świątecznymi stroikami, które łatwo wrzucić do torby jako prezent „na ostatnią chwilę”. Obok ozdób pojawiają się produkty regionalne, które przyciągają osoby szukające smaków typowych dla zimowego sezonu. W tle miesza się zapach czekolady, grzanego wina i grillowanych serów, co mocno buduje klimat miejsca. Dla części odwiedzających to właśnie te detale są ważniejsze niż konkretne zakupy.
Goście zwracają uwagę, że w porównaniu z innymi miastami Katowice wypadają bardzo dobrze pod względem organizacji. Pojawiają się też komentarze, że w Krakowie bywa tak tłoczno, iż trudno przejść, a w Katowicach da się jeszcze złapać oddech. Jedna z kobiet powiedziała wprost, że jarmark „zostawia konkurencję w tyle” i z roku na rok jest coraz lepiej. Takie opinie powtarzają się przy stoiskach i w kolejkach do atrakcji. Dla organizatorów to sygnał, że obrany kierunek działa.

Ceny jedzenia w Katowicach: bez „paragonów grozy”, ale bez złudzeń
Temat cen zawsze wraca na jarmarkach jak bumerang, bo wiele osób obawia się, że za kilka przekąsek zapłaci jak w restauracji. W Katowicach tegoroczny cennik nie ma zaskakiwać bardziej niż w poprzednim sezonie, a różnice mają być raczej kosmetyczne. Klasyczny ser góralski kosztuje 8 zł w wersji małej i 15 zł w dużej, a wariant z żurawiną jest droższy: 9 i 17 zł. Są też propozycje z dodatkami, na przykład ser z boczkiem za 12 zł (mały) i 20 zł (duży). Dla wielu osób to właśnie sery są najczęściej wybieranym „must have” w zimowej scenerii.
Wśród dań na ciepło dużą popularnością ma kiełbasa z grilla za 28 zł, a kwaśnica kosztuje 20 zł, natomiast krupniok 22 zł. Słodkie opcje też mają swoje stałe miejsce: 6 churrosów to wydatek 22 zł, a gofry bąbelkowe kosztują 20 zł, przy czym dodatki typu bita śmietana, Nutella lub owoce podbijają cenę o 5 zł. Langosz w wersji klasycznej kosztuje 30 zł, a rozbudowane warianty potrafią dojść do 36 zł. Na szybkie przegryzienie wciąż kuszą pieczone kasztany za 12 zł za 5 sztuk.
Napoje i dania „na bogato”: ile trzeba wydać
Wiele osób nie przechodzi obojętnie obok stoisk z napojami, bo przy zimowej temperaturze to najprostszy sposób na rozgrzanie się. Klasyczny grzaniec kosztuje 20 zł za 200 ml i jest to kwota wyższa o 2 zł w porównaniu z poprzednim rokiem. Tyle samo ma kosztować wersja bezalkoholowa, co dla części osób jest zaskoczeniem, bo wcześniej bywała tańsza. Grzany cydr to wydatek 16 zł za 200 ml, a gorąca czekolada w wersji klasycznej kosztuje 15 zł. Jeśli ktoś wybiera wariant wzbogacony rumem, musi liczyć się z ceną 35 zł.
W menu nie brakuje też pozycji bardziej „konkretnych”, które są wprost skierowane do osób głodnych po spacerze. Wodzianka została wyceniona na 25 zł, a pieczone żeberko z sosem BBQ kosztuje 48 zł. Za golonkę bez skóry z kiszoną kapustą trzeba zapłacić 75 zł, a tortilla z wołowiną i dodatkami kosztuje 45 zł. Są również pierogi smażone — 6 sztuk za 26 zł, choć na miejscu można trafić też na droższą wersję za 39 zł. Dla wielu gości te ceny są do przyjęcia, bo — jak mówią — przychodzą tu głównie po atmosferę, a nie po najtańszy obiad w mieście.
Do kiedy potrwa jarmark i dlaczego ludzie wracają
Katowicki jarmark bożonarodzeniowy ma działać jeszcze długo, bo jego zakończenie zaplanowano na 6 stycznia. To daje sporo czasu zarówno mieszkańcom, jak i turystom, którzy wolą odwiedzać takie miejsca już po szczycie przedświątecznych tłumów. Część odwiedzających podkreśla, że to najlepsza opcja na spokojniejszy spacer i zdjęcia bez przepychania się między straganami. Jednocześnie w tym sezonie widać, że zainteresowanie nie dotyczy wyłącznie weekendów, bo tłumy pojawiają się również w tygodniu. To wyraźny sygnał, że wydarzenie stało się stałym punktem zimowego kalendarza miasta.
Dla wielu osób kluczowa jest suma wrażeń: światła, muzyka, rękodzieło i jedzenie, które „smakuje świętami”. Nie bez znaczenia są też atrakcje, takie jak koło widokowe, kolejka czy lodowisko, bo one budują wrażenie prawdziwego miasteczka zimowego. Najczęściej powtarzany argument brzmi prosto: tu naprawdę czuć święta. I właśnie dlatego część gości uważa, że katowicki jarmark zostawia konkurencję w tyle.
