Historia 42-letniej Mirelli ze Świętochłowic poruszyła całą Polskę. Kobieta od ponad ćwierć wieku żyje w czterech ścianach swojego pokoju, z dala od świata zewnętrznego. Jako nastolatka była wesoła, ambitna i dobrze się uczyła, lecz nagle zniknęła z życia społecznego. Przez lata nikt nie wiedział, co się z nią stało, Santeos.pl podaje, powołując się na fakt.pl.
Sąsiedzi przestali pytać, szkoła wykreśliła ją z listy uczniów, a urzędy przestały interesować się jej losem. Dopiero przypadek ujawnił, że Mirella przez 27 lat była izolowana przez własnych rodziców. Dziś, mimo zainteresowania opinii publicznej i prób pomocy, kobieta nadal pozostaje pod całkowitą kontrolą swojej matki.
Jak odkryto tragedię po 27 latach
Prawda wyszła na jaw 29 lipca tego roku, kiedy sąsiedzi wezwali policję i pogotowie po tym, jak z mieszkania Mirelli zaczęły dochodzić dziwne odgłosy. Funkcjonariusze byli w szoku, gdy odkryli, że kobieta wciąż tam mieszka. Była wychudzona, zaniedbana i miała problemy z poruszaniem się. Jak się okazało, przez ponad ćwierć wieku nie opuszczała swojego pokoju, a kontakt z nią utrzymywali jedynie rodzice. W czasie interwencji Mirella została zabrana do szpitala, gdzie przeszła badania i terapię. Po dwóch miesiącach wróciła jednak do domu – do miejsca, w którym spędziła większość swojego życia w zamknięciu.

Matka znów nie pozwala jej wyjść z domu
Kiedy trzy kobiety – Aleksandra Salbert, Laura Duras i Luiza Krusz – postanowiły pomóc Mirelli w powrocie do normalności, spotkały się z oporem matki. Wolontariuszki chciały zabrać ją na spacer, kupiły jej buty i kurtkę, ale nie zostały wpuszczone do środka. „Matka powiedziała, że Mirella nigdzie nie pójdzie, bo jest zmęczona po pobycie w szpitalu” – relacjonuje Laura Duras. Według kobiet, 42-latka wciąż żyje w całkowitej izolacji, a matka kontroluje każdy aspekt jej życia. Co więcej, na drzwiach jej pokoju pojawiła się ciemna roleta, która uniemożliwia zajrzenie do środka. „To wygląda tak, jakby ktoś wciąż chciał ją ukrywać” – dodaje wolontariuszka.

System zawiódł – nikt nie zauważył zniknięcia dziewczyny
Jak to możliwe, że przez tyle lat nikt nie zauważył dramatu? W szkole, do której uczęszczała Mirella, poinformowano, że została wykreślona z listy uczniów na prośbę rodziców. Nikt nie zapytał, dlaczego. Dyrektorka I LO w Świętochłowicach potwierdziła, że uczęszczała do szkoły tylko przez cztery miesiące. Wcześniej w podstawówce była wzorową uczennicą – spokojną, zdolną i uśmiechniętą. Po jej „zniknięciu” rodzice tłumaczyli sąsiadom, że dziewczyna wyjechała lub została adoptowana przez „prawdziwych rodziców”. Brak oficjalnego zgłoszenia sprawił, że policja nie podjęła żadnych działań. System edukacyjny i opieki społecznej całkowicie zawiódł.

Kobieta, która chce żyć normalnie
Po krótkim pobycie w szpitalu Mirella zaczęła mówić o swoich marzeniach. Chciała wyjść do kina, pojechać do Wisły, zobaczyć świat, który zatrzymał się dla niej 27 lat temu. Aleksandra Salbert wspomina, że Mirella była otwarta i pełna nadziei, że wreszcie coś się zmieni. „Chciała zacząć od nowa, znaleźć pracę, poczuć się potrzebna” – mówi. Niestety lekarz, który ją prowadził, miał stwierdzić, że „Mirella do niczego się nie nadaje” i powinna „żyć z pomocy społecznej”. Te słowa wywołały ogromne oburzenie wśród osób, które chciały jej pomóc.
Wciąż pod kontrolą matki
Wolontariuszki twierdzą, że matka Mirelli utrzymuje nad nią pełną kontrolę, nie pozwala nikomu na kontakt i nie chce, by córka zaczęła normalne życie. „To niewyobrażalne, że po tylu latach nikt nie potrafi jej pomóc. Ona znowu siedzi sama w pokoju, za ciemną zasłoną, jak więzień” – mówi Laura Duras. Kobiety, które zorganizowały zbiórkę pieniędzy na pomoc dla Mirelli, podkreślają, że walka o jej wolność dopiero się zaczyna. Ich zdaniem nie można pozwolić, by historia zatoczyła koło i kobieta znów zniknęła dla świata.
Śledztwo i pytania bez odpowiedzi
Sprawą zajmuje się prokuratura w Katowicach, która prowadzi postępowanie pod kątem znęcania się psychicznego i fizycznego. Prokurator Sabina Kuśmierska potwierdziła, że rodzice i sąsiedzi Mirelli zostaną przesłuchani. Śledczy chcą ustalić, dlaczego dziewczyna została odizolowana i kto przez lata ukrywał prawdę. Eksperci podkreślają, że ten przypadek pokazuje, jak łatwo można „zniknąć” w systemie, jeśli nikt nie interesuje się losem jednostki. W Świętochłowicach ludzie są wstrząśnięci – nikt nie przypuszczał, że za zwykłymi drzwiami bloku przez 27 lat rozgrywał się dramat jednej kobiety.
Historia Mirelli ze Świętochłowic to symbol tragedii, która mogła spotkać każdego, jeśli zabraknie czujności otoczenia. Przez lata żyła jak cień, zapomniana przez świat i system. Dziś ma 42 lata i wciąż czeka na prawdziwe życie – na chwilę, w której będzie mogła wyjść z domu bez strachu. Wolontariuszki zapowiadają, że nie zrezygnują z pomocy i będą walczyć o to, by Mirella wreszcie odzyskała wolność i prawo do godnego życia.
