Doświadczenie przyjaźni, każdemu z nas, zapada głęboko w sercu. Dobrze pamiętamy chwile spędzone w gronie najbliższych, wspólne zabawy czy długie poważne rozmowy. A czy przyjaźń ze świętymi jest możliwa?
“Wierzę w świętych obcowanie” – wiele razy wypowiedzieliśmy te słowa podczas Mszy św. Mimo to żyjemy, jakby tamta rzeczywistość była dla nas niedostępna. Tymczasem święci chcą być blisko nas. Pragną z nami nawiązać kontakt. Przyjaźń ze świętym jest możliwa. Co zrobić, aby wejść w relację ze świętym? Jak uczynić pierwszy krok?
Po pierwsze musimy się zastanowić, czy jest jakiś święty, który nam najbardziej odpowiada, do którego może mamy jakieś szczególne nabożeństwo. Następnie warto poznać jego historię życia. W ten sposób poznamy kogoś, kto swoje życie przeżył w bliskości z Panem Bogiem, a z drugiej strony prowadził całkiem normalne życie.
Dziś, we wspomnienie św. Stanisława Kostki, proponujemy Wam poznać historię „Staszka” – jak nazywają go jezuici, jego współbracia, zajmujący się duszpasterstwem młodzieży.
Stanisław urodził się 28 grudnia 1550 r. Z wielu źródeł dowiadujemy się, że był bardzo wrażliwy. W wieku 14 lat razem ze swoim bratem został wysłany do szkoły jezuickiej w Wiedniu. Początkowo Staszkowi nauka nie szła zbyt dobrze. Jednak już pod koniec trzeciego roku studiów należał do najlepszych uczniów. Swój wolny czas poświęcał na lekturę i modlitwę. W grudniu 1565 r. ciężko zachorował, tak że był pewien śmierci. W czasie choroby nawiedziła go Najświętsza Maryja Panna z Dzieciątkiem, które złożyła mu na ręce. Od Niej doznał cudu uzdrowienia i usłyszał polecenie, aby wstąpił do Towarzystwa Jezusowego.
Stanisław został przyjęty do nowicjatu, który znajdował się przy kościele św. Andrzeja w Rzymie. Cieszył się, że nareszcie spełniły się jego marzenia. W zakonie prowadził wzorowe życie, przez co stał się wzorem dla swoich kolegów.
Na początku sierpnia 1568 r., we wspomnienie św. Wawrzyńca (10 sierpnia), poprosił patrona dnia, by pozwolił mu umrzeć w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny (15 sierpnia). Staszek bowiem od dłuższego czasu zastanawiał się, jak pięknie ten dzień musi wyglądać w niebie, wśród świętych i aniołów. “Jestem pewien, że będę mógł w najbliższych dniach osobiście przypatrzeć się tym uroczystościom i w nich uczestniczyć” – powiedział do kolegów.
Na kilka dni przed śmiercią zachorował na grypę. W przeddzień uroczystości Matki Bożej poczuł się bardzo źle, zemdlał i dostał silnych dreszczy. O północy przyjął ostatnie namaszczenie. Naoczni świadkowie mówili, że zatopił się w modlitwie i bez lęku zawierzył się całkowicie Bożemu miłosierdziu. Jego twarz jaśniała. Oczyma duszy oglądał już Matkę Bożą z orszakiem świętych. Skonał kilka minut po północy, 15 sierpnia 1568 r.
Codziennie, kiedy odmawiamy “Zdrowaś Mario”, prosimy Matkę Bożą, by modliła się za nami w godzinę naszej śmierci. Rzadko jednak sami modlimy się o dobrą i piękną śmierć. Stanisław Kostka prosił Boga o tę wielką łaskę i został wysłuchany.
Św. Stanisław Kostka może być przykładem dla każdego z nas. Odważnie wyznawał wiarę w Boga, podejmował trudne decyzje i wytrwale dążył do obranego celu. Cechowała go silna wola, mądrość życiowa i zapał do nauki. Warto naśladować jego życie i wzorować się na nim.