Mógł zrobić wszystko, a wybrał właśnie to…
Autor: ks. Tomasz Orzeł
Historię o weselu w Kanie Galilejskiej znamy praktycznie na pamięć. Ale za każdym razem można w tym fragmencie odkryć coś innego, skupić się na innym szczególe i okazuje się, że każdy z nich jest ważny.
Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Gdyby się mocniej zastanowić, to trochę to dziwne: dlaczego w Ewangelii św. Jana pierwszym cudem opisanym jest zamiana wody w wino? I to jeszcze w takiej ilości: ok. 600 litrów, ponad 900 butelek. Ciekawe co na to św. Jan Chrzciciel, który żył na pustyni, żywił się korzonkami, szarańczą i miodem leśnym i wzywał do pokuty? A Pan Jezus dba, żeby ludzie się dobrze bawili na weselu. Czy to miałoby oznaczać, że wino i dobra zabawa na weselu jest najważniejsza? Dla niektórych może i tak.
Kiedyś widziałem w sklepie, kiedy mąż wysłany przez żonę po śmietanę zorientował się, że nie wystarczy mu pieniędzy i na śmietanę i na najtańsze nawet piwo, pomimo tego, że był to środek zimy powiedział: Pani da piwo a potem się zobaczy….
Czemu więc Jezus na początku swojej działalności nie uzdrowił kogoś albo nie wskrzesił albo przynajmniej nie rozmnożył chleba i nie nakarmił głodnych? Czy nie mógł zrobić czegoś bardziej pożytecznego?
Pan Bóg jest wszechmogący, więc mógł zrobić wszystko. Dlaczego jednak wybrał na pierwszy swój znak wesele w Kanie i wino? Jedna z odpowiedzi może być taka: bo chciał nam przypomnieć jak ważne jest słuchanie a dokładniej wsłuchiwanie się w drugiego człowieka.
Pewna para małżeńska po 30 latach wspólnego życia weszła w poważny kryzys. Zgłosili się do terapeuty. Okazało się, że przez całe swoje małżeństwo, prawie codziennie po kolacji chodzili na półgodzinny spacer. Mąż proponował żonie spacer, bo myślał, że ona to lubi, chociaż w głębi duszy wolałby posiedzieć przed telewizorem a ona się zgadzała, bo myślała, że to jest dla niego ważne i nie chciała mu sprawiać przykrości, choć także wolałaby posiedzieć w domu z książką.
W Kanie Galilejskiej nawet Jezus nie próbował myśleć za innych, nie mówił: ja wiem lepiej czego wam potrzeba! Może być, że w dobrej wierze uszczęśliwiamy innych na siłę i wciskamy im to co nam się wydaje, że uczyni ich szczęśliwymi.
Oprócz zachęty do uważnego wsłuchiwania się w potrzeby innych Jezus także przestrzega nas dzisiaj przed postawą: ja wiem lepiej i podobną do niej: wiedziałem, że tak to się skończy, a nie mówiłem, ja wiedziałem, że tak będzie. Jezus dzisiaj nie zareagował na słowa Maryi jakimś wymądrzaniem się tylko starał się zaradzić potrzebie i powiedział: Napełnijcie stągwie. To kolejna wskazówka z dzisiejszej ewangelii: pomagać to nie znaczy zrobić wszystko za drugiego człowieka.
– Jasio, czy tata nadal odrabia za ciebie lekcje? – pyta nauczycielka.
– Nie, ta ostatnia jedynka go zupełnie załamała!
Prośmy o umiejętność wsłuchiwania się w drugiego człowieka, o nie wymądrzanie się i o wrażliwą a jednocześnie mądrą miłość.
Prosimy Cię, pomóż nam uobecniać w naszej miłości Twoją bezgraniczną miłość, naucz, jak przyczyniać się dla dobra ukochanej osoby, jak stać się w pełni dla niej darem i obdarowanie z jej strony przyjąć. Zabierz serca kamienne i daj nam serca z ciała, serca, które słuchają i współodczuwają, które akceptują swoje słabości i wady, które przebaczają i okazują miłosierdzie.