[KAZANIE] Dlaczego nie otrzymujemy, o co prosimy?
Autor: ks. Tomasz Orzeł
Z bogactwa dzisiejszego Słowa Bożego chciałbym tylko poruszyć dwa wątki. Pierwszy zawarty w słowach Modlitwy Pańskiej, czyli Ojcze nasz, kiedy prosimy „Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień”. Często zapominamy, że prosimy o chleb nie tylko dla siebie. Umyka naszej uwadze małe słówko „nam”. Często zamykamy się w naszych egoistycznych potrzebach. Jeśli szczerze i świadomie mówimy codziennie modlitwę Ojcze nasz nie możemy zamykać serca i dłoni na potrzeby innych ludzi. „Nikt z nas nie żyje tylko dla siebie”. Abraham prosił Boga nie dla siebie, nie prosił o miłosierdzie dla swojej rodziny. On modlił się o łaskę dla całej Sodomy, dla wszystkich sprawiedliwych.„Nam”oznacza „nie tylko mnie, ale wszystkim, którzy go potrzebują, którzy go nie mają”. A jeśli Pan Bóg daje mi tyle siły i zdrowia, zdolności, że mam tego chleba i do chleba trochę więcej, to jestem zaproszony, wręcz zobowiązany do tego aby się dzielić z innymi.
Z tym wiąże się drugi wątek. „Dawaj nam chleba na każdy dzień” Proście, a będzie wam dane. Jeżeli któregoś z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień?Wielu z nas mogłoby przytoczyć sytuacje, w których modliliśmy się o coś, o jakąś łaskę a Pan Bóg, chociaż jest naszym Ojcem, nie wysłuchał nas. Czy więc ta przypowieść Jezusa o tej natarczywości w modlitwie jest prawdziwa? Czy Pan Bóg zawsze nas wysłuchuje? Jestem pewien, że Bóg wysłuchuje nas zawsze. Zdarza się jednak, że daje nam nie to, o co prosimy ale wiele więcej. I nie wtedy, kiedy nam się zamarzy tylko wtedy, kiedy jest dla nas najlepszy czas. Dzieje się tak dlatego, że my często tracimy z oczu podstawowy cel naszego życia, o którym Bóg nigdy nie zapomina: zbawienie.
Często nie otrzymujemy tego, o co prosimy, bo się źle modlimy. Bo nie modlimy się o to co jest dla nas dobre, o to co jest dla nas konieczne ale o to co jest dla nas wygodne i przyjemne, o to, co z naszego punktu widzenia wydaje się nam dobre. A Pan Bóg jest cudownym wychowawcą. Nie usuwa nam przeszkód z drogi tylko uczy nas je pokonywać. Tak jak rodzic nieraz patrzy z dumą na dziecko, które może się męczy, może podejmuje trud, ale radzi sobie z przeciwnościami, staje się coraz bardziej samodzielne a przez to dojrzałe. Czasem mam wrażenie, że wokół nas jest coraz więcej 30, 40 letnich chłopców. Zresztą nie brakuje też kobiet w dojrzałym wieku, którym się ciągle wydaje, że są małymi dziewczynkami i księżniczkami. Coraz więcej wokół nas dorosłych ludzi niezdolnych do wysiłku, do odpowiedzialności, nie umiejących podejmować decyzji. Często dlatego, że ich wszystkie prośby i kaprysy od najmłodszych lat były wysłuchiwane i natychmiast spełniane – jeśli nie przez rodziców to przez dziadków. Nie dostali szansy, żeby się w życiu trochę pomęczyć, natrudzić. Nie mieli możliwości żeby dojrzeć, żeby zrozumieć o co w tym życiu tak naprawdę chodzi. W imię źle pojętej miłości nie pozwolono im zrozumieć, że nie można być wiecznym dzieckiem – egoistą.
Dlatego warto mocno zachować w sobie słowa dzisiejszej modlitwy mszalnej: „Boże spraw, abyśmy dobrze używali rzeczy przemijających i nieustannie ubiegali się o dobra wieczne”