Boże mój… Dlaczego jest śmierć?

0 1 851

Boże mój… Dlaczego jest śmierć? Dlaczego ludzie umierają? Dlaczego tak ciężko jest pogodzić się ze śmiercią najbliższych?

Codziennie w drodze do pracy mijam słup ogłoszeniowy, a na nim kilka klepsydr pogrzebowych. Przystaję, czytam i wzdycham do Boga za zmarłymi. Czy tak musiało się stać?

Umieranie jest bolesne. Nie tylko dla tego kogo dotyczy, ale też dla bliskich. Nie mogę pogodzić się z tym, że ta śmierć jest, że przychodzi i zabiera. Czasami spokojnie we śnie, niekiedy długo, w cierpieniu, a czasami nagle, boleśnie… Nie ma reguły. Mówi się, że: „Jakie życie, taka śmierć”. Ale czy to prawda? Nie wiem.

Nie godzę się na śmierć, ale wiem, że ona mnie czeka, że trzeba będzie odejść z tego świata. To konsekwencja grzechu pierworodnego.

Śmierci nie da się zrozumieć. I żeby nie poddać się rozpaczy, trzeba ją zaakceptować i to przez pryzmat zmartwychwstania Jezusa. On ją pokonał. Umarł dla nas i dla nas zmartwychwstał. „Zwycięstwo pochłonęło śmierć” (1 Kor 15, 54b). Śmierć jest tylko przejściem z tego świata na tamten, a ciało dane tylko na chwilę.

Kiedyś pewna matka strasznie rozpaczała, że urodził jej się niepełnosprawny syn. Nie potrafiła zrozumieć dlaczego? I któregoś dnia, ktoś powiedział jej takie oto słowa: „Ciało, twojego dziecka dane jest tylko na chwilę, ale dusza na wieczność. I choć twój syn ma niesprawne, chore ciało, to jego dusza jest zdrowa i o nią trzeba się zatroszczyć”. Dusza dana jest nam na wieczność. I o nią tu chodzi.

Śmierć, jej świadomość, ma nam pomóc przygotować się na tamten świat, na życie wieczne. „Memento mori” – „Pamiętaj o śmierci” to łacińska sentencja przywoływana w zakonie kamedułów. Przywoływana po to, aby życie doczesne, nie wzięło góry nad wiecznym. Wielu mnichów w średniowieczu każdego dnia zasypiało i budziło się w trumnach. Życie z perspektywy trumny z pewnością wyglądało inaczej. Nie było w nim miejsca na bylejakość, na miałkość, kłótnie, pustą złość, frustrację, za którą nic nie idzie, obmowy czy bezpodstawne oskarżenia. Współczesny człowiek ucieka od myśli o sprawach ostatecznych. Ale to nie ma sensu. Nie ma sensu uciekać od śmierci. Ona i tak przyjdzie.

„O śmierci, gdzie jesteś o śmierci? Gdzie jest moja śmierć? Gdzie jest jej zwycięstwo?” – śpiewamy w czasie Wielkanocy. „Gdzie jesteś o śmierci?…”. Odpowiedź znajdujemy w dalszych słowach pieśni. A nade wszystko w refrenie: „Zmartwychwstał Pan, Zmartwychwstał Pan, Zmartwychwstał Pan… Jeśli z Nim umieramy, z Nim też żyć będziemy, z Nim śpiewać będziemy… Alleluja, Alleluja”.

Śmierć rodzi życie. Śmierć Chrystusa znalazła nowe życie i daje nam nadzieję, że i my je otrzymamy. Kto kocha Chrystusa, ten czeka na śmierć. Ten oczekuje spotkania z Nim, a przedsmak tego spotkania, ba! zjednoczenia z Nim, ma już tu na ziemi, w sakramentach, zwłaszcza w sakramencie Pokuty i Eucharystii.

Panie, naucz nas śmierci – chciałoby się rzec za apostołami. Tę naukę odnajdujemy krocząc drogą krzyżową i rozważając dwunastą stację – Pan Jezus na krzyżu umiera. Przy tej stacji człowiek uczy się najtrudniejszego i najbardziej dostojnego momentu życia. Uczy się śmierci.

„Nie ma szkół, ani uniwersytetów, w których uczą umierania. Uczyli umierania niektórzy mędrcy” – pisał przed laty biskup Wacław Świerzawski. „Chrystus podniósł akt śmierci do jedynej w swoim rodzaju godności, ponieważ był Bogiem i Człowiekiem. I przesunął moment śmierci dla nas wszystkich z ostatnich chwil życia do momentu chrztu. Dał wszystkim, którzy w Niego uwierzą, łaskę śmierci wtedy, kiedy zanurzeni w wodę i owiani Duchem Zmartwychwstałego, zaczynają nowe życie. Kto jest konsekwentny w tej pierwszej śmierci, dla tego śmierć na końcu życia jest największym szczęściem. Jest zdarciem bielma z oczu i zobaczeniem Oczekiwanego” (W. Świerzawski, „Odgadnąć krzyż”, s. 112).

Przy dwunastej stacji drogi krzyżowej, uczy się człowiek największej mądrości ludzkiej. Tutaj otrzymuje pokój i radość – pomimo świadomości, że życie jego zdąża nieubłaganie do końca.

Ale warunek jest jeden: żeby nigdy nie dać się odłączyć od Chrystusa. I karmić się Jego Ciałem, w którym jest „zmartwychwstanie i życie” (J 11, 25a; por. 6,51). „Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie” (J 11, 25b).

Wierzę w to, Panie, i mam nadzieję, że umierając, żyć będę z Tobą.

Agata Łucja Bazak

Komentarze
Loading...