„Nauczyłem się, że nawet w teoretycznie najgorszych sytuacjach trzeba dostrzegać te dobre strony”
Od 11 lat jeździ na wózku inwalidzkim i z uśmiechem na twarzy powtarza słowa, że życie jest jego pasją. Pomimo upadków, załamania życiowych planów i marzeń, mistrz paraolimpijski Rafał Wilk jest dla nas przykładem jak się podnieść, iść dalej i korzystać z życia.
Żużel, to jeden z najbardziej niebezpiecznych wyścigów motocyklowych na świecie, niejednokrotnie mający tragiczny finał kończący się śmiercią zawodników. Wilk jest jednym z tych, który po dramatycznych wydarzeniach na torze powrócił, by wygrać swoją najważniejszą walkę. W roku 2006 młody, utalentowany i dobrze rokujący zawodnik polskiego żużla po raz ostatni zawodowo poprowadził motocykl na stadionie. Tuż przed metą uległ wypadkowi, zderzając się z bandami reklamowymi. Już sam w sobie tragiczny wypadek, miał wstrząsający finał. Kolejny nadjeżdżający zawodnik z ogromną prędkością wpadł na leżącego sportowca. Od tamtego czasu po złamaniu kręgosłupa stracił czucie w nogach.
W wielu udzielonych wywiadach przywołuje w pamięci szereg emocji towarzyszących po operacji tuż po wypadku, i jak wspomina nigdy nie wątpił w to, że mimo wszystko pewnego dnia ponownie stanie na własnych nogach. Zaznacza, iż w szpitalu odwiedzali go koledzy z czterokończynowym porażeniem którzy sugerowali iż jest szczęściarzem ze względu na sprawne ręce. Wówczas jak opisuje Rafał – inaczej to postrzegał, myślał tylko o chodzeniu:
Z czasem doceniłem sytuację. Ręce nie raz pozwoliły mi się podnieść. I dziś mogę powiedzieć, że są złote.
Nie bez przyczyny wiele im zawdzięcza, gdyż po odbytej rehabilitacji postanowił uprawiać kolarstwo, za pomocą tzw. handbike’u gdzie w pozycji leżącej napędza rower za pomocą rąk. Upór i niepoddawanie się zaprowadziły go aż na igrzyska paraolimpijskie do Londynu, gdzie sięgnął po dwa złote medale. Na paraigrzyska do Rio de Janeiro w 2016 roku jechał więc jako pięciokrotny mistrz świata i dwukrotny mistrz paraolimpijski. A na brazylijskich arenach udowodnił swą dominację, dołączając do kolekcji kolejne złoto oraz srebro. I jak dodaje wszystkie doświadczenia traktuje jako dar od Boga, nie jako karę. Na łamach „Przeglądu Sportowego” wyznawał, iż zamykając poprzednią księgę swojego życia, zaczął pisać nową:
Gdyby nie ten wózek, nie byłbym pięciokrotnym mistrzem świata, nie pojechałbym na paraigrzyska, nie przywiózłbym stamtąd medali. Nie poznałbym też mnóstwa ludzi, których spotkałem dzięki temu, że jeżdżę na wózku. Nauczyłem się, że nawet w teoretycznie najgorszych sytuacjach trzeba dostrzegać te dobre strony. I właśnie tym się kieruje. Zawsze mamy wybór. Mogłem odgrywać wielką tragedię albo po prostu wziąć życie w swoje ręce, cieszyć się nim i żyć jego pełnią. Wybrałem to drugie.
Przekonuje on ponadto, iż ważna jest cierpliwość i ciągłe czekanie, lecz przede wszystkim to co jest w głowie. Zauważa, że wszelkie blokady niepełnosprawni nakładają sobie sami. Dlatego też daje przykład innym i o tym opowiada, by w najtrudniejszych momentach nie poddawać się i dążyć do celu nie zawsze prostą drogą.:
Musiałem też zdać sobie sprawę, że jeśli do czegoś nie jestem w stanie od razu dojść, to trzeba znaleźć okrężną drogę. Na żaden szczyt nie wiedzie nas prosta winda, tylko zazwyczaj długa, kręta droga, podczas której trzeba zrobić krok do tyłu, żeby potem ruszyć naprzód. Obecnie być może jest trudniej, ale to nie znaczy że gorzej, ponieważ najważniejsza jest radość z życia.
To co jest najbardziej inspiruje w zachowaniu Rafała to fakt, że gdyby mógł cofnąć czas i wybierać ponownie, zdecydowałby się na to samo życie:
Gdyby jeszcze raz moja kariera żużlowca skończyłaby się na wózku, to jeszcze raz chciałbym to wszystko przeżyć. Na pewno nic nie straciłem, a pewnie niejednokrotnie zyskałem. Zmieniło się też moje podejście do życia, inaczej postrzegam niektóre rzeczy. Dlatego spokojnie mógłbym jeszcze raz to przeżyć z pełnymi konsekwencjami tego, co się stało.
Okazuje się, że dusza sportowca i hart zawiodły go do wymarzonego celu. W kwietniu 2017 roku po 11 latach od wypadku, za pomocą innowacyjnego urządzenia rehabilitacyjnego – egzoszkieletu, ponownie zaczął chodzić.