Kluczem do zrozumienia dzisiejszej Ewangelii, myślę że jednej z najważniejszych przypowieści Jezusa, jest dzisiejsze pierwsze czytanie z Księgi proroka Izajasza.
Słyszeliśmy tam słowa: Myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami.Żeby zrozumieć przypowieść o robotnikach w winnicy musimy zupełnie odrzucić ludzki sposób myślenie i przełączyć się na tryb, na sposób ewangeliczny, Boży. Czy i na ile nam się to udało spróbujemy sobie sprawdzić na zakończenie.
Ale póki co kilka uwag wstępnych. W Palestynie, kiedy żył Pan Jezus czas liczono w ten sposób, że dzień zaczynał się o wschodzie słońca ok. godz. 6 i trwał do zachodu słońca czyli naszej godziny 18. Tak więc gospodarz zatrudnia kolejne grupy robotników o 6 rano, potem ok. godziny 9-ej i o 12, o 15 i o 17. I tutaj widać tę nierówność a wielu z nas powiedziałoby, że niesprawiedliwość, bo wszyscy, bez względu na to czy pracowali 11 godzin czy też 1 godzinę dostali tyle samo pieniędzy, czyli 1 denara. To wystarczało na skromne przeżycie 1 dnia. Powiedzielibyśmy dzisiaj, że na chleb i coś do chleba. Czego Jezus nas uczy?
Tak ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi. Co to znaczy? To znaczy, że dla Pana Boga nie ma ważnych i ważniejszych. Każdy dla Niego jest najważniejszy. Wszyscy przed Panem Bogiem jesteśmy równi co nie znaczy, że jesteśmy tacy sami. Jesteśmy różni: mamy różne nosy, brzuchy, oczy, lubimy inne filmy, wykonujemy różne zawody, zajmujemy różne stanowiska, co innego robimy kiedy mamy wolny czas, inaczej się modlimy ale przed Bogiem jesteśmy równi. I On nas zachęca, żebyśmy nie dzielili ludzi na lepszych, gorszych, mniej lub bardziej godnych szacunku. Każdy człowiek ma prawo do poszanowania, bo jest dzieckiem Bożym.
Po drugie nie mylmy niesprawiedliwości z miłosierdziem. Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czyż nie o denara umówiłeś się ze mną? Kiedy słyszymy te słowa to w wielu z nas odzywa się taki mały, wewnętrzny związkowiec i woła: to niesprawiedliwe! To prawda. To niesprawiedliwe. I bardzo dobrze, że Pan Bóg nie kieruje się sprawiedliwością. To co zrobił Gospodarz nie jest sprawiedliwe, bo taki sposób zapłaty jest naznaczony, nasączony miłosierdziem. Słyszeliśmy w psalmie: Pan jest dobry dla wszystkich. A ja?
Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry? Jest takie powiedzenie, że oko jest oknem serca. Co się dzieje w moim sercu, kiedy widzę, że komuś się powodzi, że sobie coś nowego kupił, że układa mu się w małżeństwie, że ktoś znalazł dobrą pracę? Co się wtedy rodzi w moim sercu: radość czy zazdrość? Czy umiem na innych patrzeć dobrym okiem?
I ostatnia myśl. Dzisiejsza Ewangelia to zachęta do sprawdzenia intencji swoich czynów. Bo Pan Bóg będzie nas sądził nie tyle z tego, co zrobiliśmy ale jakie mieliśmy intencje? Po co, w jakim celu robiliśmy w życiu to, co robiliśmy? Co chcieliśmy osiągnąć podejmując takie a nie inne decyzje? Andrzej w 2003 r. uległ poważnemu wypadkowi. Przez dwa miesiące był w śpiączce. Odbył wówczas podróż do Boga – i stanął do wyceny swojego życia. Tam zrozumiał, jak wielką wartość mają nasze intencje i jak potężnym orężem jest modlitwa. Tak o tym opowiada: Kiedy przeżywałem mój własny koniec świata, przed oczami w piętnaście sekund przeleciało mi całe moje życie. Przewinęło się do początku jak klisza w aparacie fotograficznym. Wtedy następowała wycena mojego życia. Istotą rzeczy było nie to, jak skończyło się jakieś działanie, ale z jaką intencją je podejmowałem. Jak chciałem dobrze, a wyszło źle, to miałem odpłacone dobrze. Jeżeli chciałem źle, a wyszło dobrze – to miałem odpłacone według tego, jak zamierzyłem. Jest to konsekwencja Bożej wszechmocy, bo nas należą intencje, a owoce do Pana Boga. A do św. Katarzyny ze Sieny Pan Jezus w jednym z objawień powiedział: każdemu będzie dana płaca nie wedle trudu, którego dokonał, ani według czasu, który zużył, lecz według miłości. Będziecie wynagrodzeni nie według trwania i ważności waszej pracy, lecz według stopnia waszej miłości. Innymi słowy ważne jest w życiu to, co robiłem ale jeszcze ważniejsze jest ile miłości w to wkładałem. Bo może być tak, że główną intencją mojego postępowania może być chciwość, sława, próżność, złośliwość, chęć udowadniania czegoś innym. A pod wieczór życia będą nas sądzić z miłości.
I na koniec obiecana praca domowa. Można łatwo sprawdzić w jakim stopniu nie tyle zrozumiałem, co przyjąłem dzisiejsze Słowo Boże. Wystarczy pomyśleć o człowieku, który mi w tym życiu napsuł sporo krwi, który mi dokuczył a może nawet złamał i zniszczył życie i mam do niego ogromny żal. Może nawet myślę o nim, że jest złym i nierozumnym człowiekiem. Wielu z nas zna takie osoby. A teraz wyobraźmy sobie, że aniołowie wprowadzają mnie do mojego wiecznego mieszkania w niebie. Otwierają drzwi….a tam właśnie jest ten człowiek. I co wtedy? Uśmiechnę się i powiem: dobrze, że jesteś? Czy raczej odwrócę się na pięcie i powiem: O nie! Albo on albo ja.